Jestesmy w malej rybackiej wisce. Spanko super. Pobodka wczesna. Pogoda nie za bardzo dobra - brakuje slonca. Wraz z 30-stoma innymi gringos (turystami) wyplywamy do Isla Bellestas, czyli peuwianskie Galapagos. Widnokrag osnuty mleczna mgla.
Ballestas nas zaszokowalo, niesamowite miejsce. Piekne skaly wyspowe zamieszkale przez 150 gat. ptakow i ogromne ilosci lwow morskich. Wsrod nich zabawne pingwiny Humboldt. Zobaczyctakie zwirzaki w naturalnych warunkach zycia, frajda niesamowita. Jest glosno od ich krzyku i smierdzaco od ich odchodow. Odchody te (guano) w przeszlosci exportowane byly jako super nawoz. Teraz polmetrowe biale warstwy guwinka zalegaja skaly. Jedna z wysp zajely kormorany. Czarno tu od nich.Aparaty strzelaja jak karabiny maszynowe. Na jednym ze zboczy gory zagadkowa "Candelabra" -geoglyph. Ogromna 150m figura jakby kaktusa, moze to swiecznik "wyrzezbiony" na piaskowym zboczu. Kto, kiedy i po co to zrobil, to nie wiadomo. Byc moze ma ta figura zwiazek z liniami Nazca? Moze byl to znak nawigacyjny?
Park Narodowy Paracas - ogromna pustynia spadajaca klifem do Oceanu Spokojnego. Widoki kosmiczne. W pasku mozna znalezc skamieniale muszelki, grudki soli, kawalki kwarcu.
Widac tu skutki trzesienia ziemi z przed roku. Kerowca taxi jest z pobliskiego Pisco, gdzie bylo epicentrum, a potem tsunami. Zniszczenie, bieda, smutek.
Wieczorem dalej w droge do Nazca.
No to w droge