Z Quito ucieklismy w nature do schroniska u podnoza wulkanu Catopaxi. Cotopaxi to najwyzszy czynny wulkan na swiecie. Znow najpierw taxi, potem autobus, potem znow autobus do miejsca, gdzie czakl na nas samochod terenowy do schroniska przy Cotopaxi. Plan byl wejsc przynajmniej "do granicy sniegu", co jest ok. 5000 mnpm. Nie mielismy duzo czasu na przystosowanie sie do warunkow, czyli na aklimatyzacje, wiec zadyszki juz w schronisku troche bylo. Schronisko jest na ponad 3500 mnpm. Czasu niewiele, chmury owiewaly wulkan, deszcz ze zmiennym nasileniem zacinal w oczy. Z calych wiec planow wyszedl dlugi treking u podnoza Cotopaxi wsrod cielakow i krow. Wrocilismy do superanckiej atmosfery schroniska. Wszyscy pozostali w podobnych nastrojach. Zaglebilismy sie w hamakach i wlasnych myslach popijajac wysokosciowy drink. Chmury ciagle draznily nas widokiem samej podstawy wulkanu. Az do konaca nie dal za wygana i sie nie pokazal.
Rano powrot w odwrotnej kolejnosci. Pakowanie i przepakowanie i (az trudno uwierzyc) powrotne rezerwacje juz sa aktualne.
Paski
PS. Dla tych ktorzy sie tu wybieraja - godny polecenia jest "Secret Garden" - hotel z "Lonly Planet". Kazdy taksowkarz wie jak jechac. Tam jest ogrom informacji i super atmosfera. Schronisko pod Cotopaxi jest nowe i satelitarne do tego w miescie. Mozna sie tam zglosic jako woluntarusz do pracy i pomocy w prowadzeniu hotelu. Jest bardzo o.k. Warunki zarowno w miescie jak i w gorach dosc spartanskie, ale duzo niespodzianek.